Przez większość swojego życia w wakacje jeździłam na wieś, na tzw. letnisko. Domek, który wynajmowaliśmy z rodzicami znajdował się dosłownie na skraju lasu, otoczony sosnami z jednej strony, a łąką z drugiej. Uwielbiałam wstawać rano i jeść śniadanie w ogródku, pamiętam jak siedziałam na schodkach, jadłam jogurt, a mama w kuchni robiła kanapki.Słuchałam wtedy śpiewu ptaków. Rankiem, gdy jeszcze nie było upału, śpiewały wszystkie.
Jakże mi brakuje takich poranków.
Jak bardzo chciałabym mieszkać na wsi. Albo chociaż pod miastem.
Trochę lata w moim domu. Wydziergałam w przerwie między sprzątaniem, a pilnowaniem panów robotników, którzy od dwóch dni radośnie prują nam ściany. :)